Pszczelą Łapę obudził
donośny krzyk z zewnątrz legowiska. Początkowo miała niemalże
niezachwianą pewność, że należy on do jej liderki, Upadającej Gwiazdy,
jednak w miarę rozbudzania się traciła ją. Przecież kotki nie mają tak
głębokiego i niskiego głosu, prawda? Terminatorka wbiła łapy w piach.
Domyślała się, że to zebranie w jej sprawie i właśnie dlatego nie miała
zamiaru wychodzić. Gawronia Gwiazda nie odmówi okazji ośmieszenia Klanu
Cienia i jego nic nie umiejących uczniów. Powoli wycofała się w jeszcze
głębszy kąt nory. Nie wiedziała, co powinna teraz robić - ona, biedna,
głupia kotka.
Gwiezdny Klan jednak nie
przeznaczył jej do spokojnego ukrywania się w cieniu - zdecydowanie
nie. Do legowiska wszedł wielki, umięśniony kot. Jego pysk wykrzywiał
grymas niezadowolenia, zupełnie jakby chciał odebrać innym całą
przyjemność z życia, w przypadku Pszczółki już nieco wątpliwą.
- Chodź. -
Pszczela Łapa nie była do końca przekonana, czy chce spełniać rozkaz
nieznajomego kocura. Ten zamrugał zmieszany i podszedł do niej
pogłębiając grymas. - Nie bój się, chodź! Gawronia Gwiazda nie jest taki straszny - próbował przekonywać kotkę.
- Nie-e. Boję si-i-ię - wymamrotała kładąc uszy po sobie i zawieszając wzrok na łapach.
- Idź, dziecko. -
Z cienia wyłoniła się chuda kotka. Pszczela Łapa przyjrzała jej się, na
tyle dokładnie, na ile pozwalało jej skromne oświetlenie. Była to
niska, zapewne kiedyś krępa kocica, która widocznie przeżyła już lata
swojej świetności. Mimo to nadal można było zobaczyć, że jej lekko
spłaszczony pyszczek był ładny, mimo nieco zmętniałego wzroku złocistych
oczu, prawdopodobnie spowodowanego licznymi chorobami, które już dawno
zaczęły wyniszczać jej organizm. Kościste ciało okrywało rzadkie, długie
futro w kolorach bieli i czerni.
Kremowa kotka wzdrygnęła
się słysząc nagły atak kaszlu, który pozbawił starszą tchu. Gdy kocica
odzyskała panowanie nad sobą westchnęła głęboko patrząc ze smutkiem na
przybyłego kocura.
- Wyjdź, Osobliwy
Pysku. Zaprowadzę tę kotkę zamiast ciebie, nie jestem jeszcze na tyle
stara, żeby nie dać sobie rady z kociakiem ze skręconą łapą -
miauknęła ciepło, patrząc na wojownika z bladymi iskierkami radości w
oczach. Ten zmieszany próbował wymamrotać słowa sprzeciwu, jednak
świdrujący wzrok pełen radosnego szaleństwa przekonał go do szybkiego
wycofania się.
"Pewnie jest kimś bardzo ważnym... może była kiedyś przywódczynią?" pomyślała Pszczela Łapa wstając chwiejnie. "Gromowicze są dziwni." Zmarszczyła czoło spoglądając w stronę biało-czarnej seniorki. "Jak można się bać kogoś tak... chuderlawego? To tylko starsza, nie jest w stanie zrobić większej krzywdy!"
Terminatorka natychmiast zganiła się w myślach za takie rozumowanie.
Przecież to przeszłość Klanu, te koty widziały więcej niż młodzi i pełni
werwy wojownicy.
- Jestem Jaskółcze
Serce. Znaczy... byłam nim, dopóki nie zostałam Płaską Mordką. Ale
proszę, zwracaj się do mnie pierwszym imieniem. To przypomina mi lepsze
czasy. A teraz, jeśli pozwolisz wyjdziemy razem na zebranie. -
Kocica podeszła i położyła swój wyliniały ogon na grzbiecie Pszczelej
Łapy, zachęcając ją do wyjścia na zewnątrz nory. Cienisty kociak
niepewnie na nią spojrzał i pociągnął nosem.
Jaskółkcze Serce powoli ruszyła do wyjścia na zewnątrz legowiska, a Pszczółka mozolnie podążyła za nią. Z jednej strony nieco bała się seniorki, a z drugiej zdawała się być przyjazna i swoją obroną wobec niej zasłużyła sobie na przyjazne zachowanie i szacunek Pszczelej Łapy. Nie to, że gdyby nie ratunek od Osobliwej Mordki, czy jak tam mówili na potężnego wojownika, starsza nie miałaby od niej jakiejkolwiek atencji!
Z polany, na której odbywało się zwołanie dobiegały głośne miauknięcia, pełne ekscytacji i niecierpliwości, lub znudzenia, oburzenia i wściekłości. Tych drugich było zdecydowanie więcej i z każdą chwilą ich przybywało. Wcześniejszy lekko wywietrzały zapach ziół i kotów zastąpił intensywny smród zdenerwowanych Gromowiczów.
Gdy Pszczela Łapa wyszła z legowiska medyka większość spojrzeń kotów skierowało się na nią. Po wcześniejszej, jak podejrzewała Cienista, radosnej atmosferze nie pozostała nawet mała jak u myszy kostka. Seniorka poprowadziła ją pod kamienną jamę, której zamglony zarys z wczoraj pamiętała biszkoptowa. Wydawało się jej, że była nieco większa i potężniejsza, niż ta, którą widziała niecały wschód słońca temu. U jej góry usypany był niewielki kopczyk z kamyków, który trzymał się tylko dzięki błocie i mchu, który wyrastał ze szpar pomiędzy kamieniami.
Jaskółcze Serce usiadła pewnie przed górką i poruszyła uchem, dając znać Pszczole, że ma zrobić to samo, co szybko zrobiła. Nie była jednak tak dumna i nie wyglądała tak szlachetnie, jak starsza. Przypominała bezkształtny, dążący z przerażenia worek na kości. Kupkę futra. Takie nic, które można unicestwić jednym dotknięciem wąsa, jednym dmuchnięciem. Albo jednym groźnym spojrzeniem, których teraz miała dookoła bardzo dużo.
- A więc to ty przekroczyłaś naszą granicę. Zdajesz sobie sprawę, że to nie było kilka kroków od Klanu Cienia i lekkie kary już cię nie dotyczą? Kodeks wyraźnie mówi, aby nie przekraczać granic. Masz coś do powiedzenia na swoją obronę? - zapytał jeden z dwóch kotów, które siedziały na kopczyku. Miał szarą sierść z białym podbródkiem i piersią. Biła od niego pewność siebie, niemalże zmieszana z narcyzmem, porywczością i gotowością na martwienie się wszystkim i wszystkimi. Drugim kotem, który siedział na kopczyku był wysoki czarnofutry kot, którego widziała wczoraj w nocy. W przeciwieństwie do szarego w jego oczach odbijało się zmęczenie i obojętność na resztę świata. Jego zainteresowanie sprawą wzrosło jednak, gdy stanęła przed nim Pszczela Łapa wraz z Jaskółczym Sercem. Wyglądał jak znudzony człowiek, który dotąd widział tylko scenę wypełnioną nic nie znaczącymi aktorami, który poza robieniem szumu i przedstawianiem spektaklu bez drugiego dna, by zaraz potem ożywić się na widok pozornie nużącej sztuki, która przekazuje mu nowe wartości. Jednak z całą mocą Pszczela Łapa była gotowa stwierdzić, że w tym momencie nią była ani trochę inspirująca. A przynajmniej mogłaby tak powiedzieć, gdyby wiedziała, kim jest aktor, czym jest przedstawienie oraz spektakl.
- Nie-e - miuknęła cicho, kuląc się jeszcze mocniej i zamykając oczy. - Nie-e, nie ma-am.
Jaskółkcze Serce powoli ruszyła do wyjścia na zewnątrz legowiska, a Pszczółka mozolnie podążyła za nią. Z jednej strony nieco bała się seniorki, a z drugiej zdawała się być przyjazna i swoją obroną wobec niej zasłużyła sobie na przyjazne zachowanie i szacunek Pszczelej Łapy. Nie to, że gdyby nie ratunek od Osobliwej Mordki, czy jak tam mówili na potężnego wojownika, starsza nie miałaby od niej jakiejkolwiek atencji!
Z polany, na której odbywało się zwołanie dobiegały głośne miauknięcia, pełne ekscytacji i niecierpliwości, lub znudzenia, oburzenia i wściekłości. Tych drugich było zdecydowanie więcej i z każdą chwilą ich przybywało. Wcześniejszy lekko wywietrzały zapach ziół i kotów zastąpił intensywny smród zdenerwowanych Gromowiczów.
Gdy Pszczela Łapa wyszła z legowiska medyka większość spojrzeń kotów skierowało się na nią. Po wcześniejszej, jak podejrzewała Cienista, radosnej atmosferze nie pozostała nawet mała jak u myszy kostka. Seniorka poprowadziła ją pod kamienną jamę, której zamglony zarys z wczoraj pamiętała biszkoptowa. Wydawało się jej, że była nieco większa i potężniejsza, niż ta, którą widziała niecały wschód słońca temu. U jej góry usypany był niewielki kopczyk z kamyków, który trzymał się tylko dzięki błocie i mchu, który wyrastał ze szpar pomiędzy kamieniami.
Jaskółcze Serce usiadła pewnie przed górką i poruszyła uchem, dając znać Pszczole, że ma zrobić to samo, co szybko zrobiła. Nie była jednak tak dumna i nie wyglądała tak szlachetnie, jak starsza. Przypominała bezkształtny, dążący z przerażenia worek na kości. Kupkę futra. Takie nic, które można unicestwić jednym dotknięciem wąsa, jednym dmuchnięciem. Albo jednym groźnym spojrzeniem, których teraz miała dookoła bardzo dużo.
- A więc to ty przekroczyłaś naszą granicę. Zdajesz sobie sprawę, że to nie było kilka kroków od Klanu Cienia i lekkie kary już cię nie dotyczą? Kodeks wyraźnie mówi, aby nie przekraczać granic. Masz coś do powiedzenia na swoją obronę? - zapytał jeden z dwóch kotów, które siedziały na kopczyku. Miał szarą sierść z białym podbródkiem i piersią. Biła od niego pewność siebie, niemalże zmieszana z narcyzmem, porywczością i gotowością na martwienie się wszystkim i wszystkimi. Drugim kotem, który siedział na kopczyku był wysoki czarnofutry kot, którego widziała wczoraj w nocy. W przeciwieństwie do szarego w jego oczach odbijało się zmęczenie i obojętność na resztę świata. Jego zainteresowanie sprawą wzrosło jednak, gdy stanęła przed nim Pszczela Łapa wraz z Jaskółczym Sercem. Wyglądał jak znudzony człowiek, który dotąd widział tylko scenę wypełnioną nic nie znaczącymi aktorami, który poza robieniem szumu i przedstawianiem spektaklu bez drugiego dna, by zaraz potem ożywić się na widok pozornie nużącej sztuki, która przekazuje mu nowe wartości. Jednak z całą mocą Pszczela Łapa była gotowa stwierdzić, że w tym momencie nią była ani trochę inspirująca. A przynajmniej mogłaby tak powiedzieć, gdyby wiedziała, kim jest aktor, czym jest przedstawienie oraz spektakl.
- Nie-e - miuknęła cicho, kuląc się jeszcze mocniej i zamykając oczy. - Nie-e, nie ma-am.